Tatra Fest Bieg oczami Vege Słonika

Utworzył: / środa, 14 grudzień 2016 / Bez kategorii

Decydując się na start w tym biegu, czułem, że mój organizm może nie być w 100% wypoczęty. Teraz już to wiem. 3 tygodnie po starcie w Ultra Trail, gdzie pokonałem 68 km, to jednak trochę mało czasu na regenerację. Zyskałem za to kolejne cenne doświadczenie w moim biegowym dorobku. Dodatkowo, w końcu zmobilizowałem się do wyjazdu w Tatry, w które zawsze ciężko mi się wybrać. Jak to się mówi – nawet nie do końca udany start to zawsze bardzo dobry trening.

Nie nastawiałem się bardzo na jakiś super wynik. Założyłem sobie, że jeśli uda mi się zmieścić w 6 godzinach, to będzie dobrze. Co do miejsca, po cichu i mocno realnie liczyłem na pierwszą dziesiątkę. Wiedziałem, że będzie kilku młodych lokalnych chłopaków. Widziałem też na liście startowej mocnego Węgra. Początek biegu był spokojny i rozważny, ponieważ nie do końca wiedziałem, jakim tempem zacząć. Ok. 20 km drogą pod Reglami a później Doliną Chochołowską i dopiero góry. Nie chciałem ruszyć za szybko, bojąc się, że mogę później mocno cierpieć. W końcu to Tatry i trzeba być świadomym ich wielkości :)

1

Starałem się biec w możliwie komfortowym tempie, jednak czułem, że moje nogi nie są zupełnie świeże, a mi brak głodu ścigana. Chciałem też jak najwięcej sił zostawić na walkę z Tatrami Zachodnimi. Po przebiegnięciu ponad 19 km szybkie uzupełnienie płynów w punkcie odżywczym przed schroniskiem na Polanie Chochołowskiej. Dopiero teraz zaczęła się zabawa! Na początek podejście pod Grzesia – nie jest jeszcze źle, da się momentami nawet podbiegać, ale już okolice Wołowca… Każdy kto był i przemierzał Tatry Zachodnie wie, czego można się tam spodziewać.

2

Dużo sypkich kamieni szczególnie na zbiegu. To właśnie taki moment, kiedy czuję się bezradny. Mimo że spędzam coraz więcej czasu w górach, to i tak zawsze Tatry pokazują mi, że są inne. Po zbiegu z Wołowca jest chwila na bardziej przyjemny moment biegu. Trzeba się nacieszyć widokami, pogoda niczego sobie, a góry takie piękne. Zaczyna się podejście pod Jarząbczy Wierch – czas na walkę! Widzę przede mną pojedyncze osoby, ale kiedy się obracam, widzę też za sobą kilku biegaczy. Jak to na biegu – jednych się goni, przed innymi trzeba uciekać.

3

To podejście pamiętam dokładnie z biegu Granią Tatr zarówno z pierwszej, jak i drugiej edycji. To ściana, która mega daje popalić! Teraz również nie jest łatwo. W połowie podejścia doganiam chłopaka, szybka wymiana zdań. Okazuje się że jest z Nowego Targu i dobrze mnie kojarzy z czasów Cymeona X. Dawid jest weganinem i również jak ja wychowany na muzyce Hard Core. Wyprzedzam go i robię swoje. Jest szczyt, nie ma czasu na odsapnięcie, trzeba biec dalej. W okolicy Ornaka doganiam kolejną osobę, która walczy ze skurczami. Teraz specyficzny odcinek po skalnych płytach i zaczynamy zabawę. Zbieg do hali Ornak nie należy do najłatwiejszych i najkrótszych, ale wiem, że moje zbiegi są coraz lepsze, jednak daleko im do doskonałych.

4

Na początku zbiegu mijam kolejną osobę. Widzę że mocno cierpi na skalnych schodach. Świadomość, że wiem, co mnie czeka, pomaga mi rozłożyć siły. Docieram do Iwanickiej Przełęczy – to miejsce uświadamia mnie że jest długi weekend :). Turystów jest już naprawdę sporo. Wówczas nie wiem jeszcze, co mnie czeka dalej. Wpadam na punkt przy schronisku Ornak, gdzie szybko uzupełniam płyny. Odwracam się i widzę za sobą wcześniej poznanego Dawida. Chłopak odżył. Z punktu ruszamy razem, ale po chwili czuję, że Dawid dobrze się odbudował i zaczyna mocno cisnąć. Ja nie chcę odpuszczać, ale wiem też, ile mamy jeszcze do mety. Chwilę później zostajemy dogonieni. Zaczynamy biec już w trójkę, chwilę rozmawiamy. Kolega mówi, że robi trening. Przyznam się, że nie zauważyłem u niego numeru, a jego świeżość uświadomiła mnie, że faktycznie nie startuje w tym samym biegu co my. No, to biegniemy razem drogą Doliny Kościeliskiej, która jest raczej płaska. Tego dnia ilość turystów na tej drodze jest porażająca. W pewnym monecie nie wiem, jak mam mijać tych ludzi. Brak sił na ciągłe krzyczenie „przepraszam” a widok biegnących osób dla większość nie równa się „proszę, zróbcie nam miejsce”.

5

Udaje się dotrzeć do Kir – tu odbicie na drogę pod Reglami. Ta sama droga co kilka godzin wcześniej z tym, że w drugą stronę. Kolega zaczyna nam uciekać, a ja jakoś nie mam ambicji za nim podążać. Razem z Dawidem pokonujemy kolejne kilometry i staramy się nawzajem mobilizować. To już ten moment, gdzie niby delikatnie crossowa droga daje mocno popalić. Docieramy do ostatniego punktu odżywczego przy wylocie Doliny Strążyńskiej. Szybkie dwa kubki płynu i ruszam dalej! Odwracam głowę i widzę, że Dawid zostaje na punkcie. Pewnie za chwilę do mnie dołączy. Wiem, że to już końcówka. Za chwilę wylot doliny Białegi i już czuć asfalt. Wybiegam z lasu i wpadam na chodnik, trzymając się prawej strony, jak kazali na odprawie. Jest ulica Grunwaldzka, mijam skrzyżowanie z ulicą Tetmajera, mijam dom Uli i Rafała, czyli moje stałe miejsce noclegowe w Zakopanem :). Podkręcam tempo, wpadam do park – jest meta. Cel czasowy udaje się zrealizować. Zegar pokazał 5:54:14. Miejsce bez szału… Okazuje się że jestem 7., a kolega, który według mnie był na treningu, dociera niecałe 2 minuty wcześniej. Dawid, z którym biegłem końcówkę, wbiega dokładnie 2 minuty za mną. Na mecie jest Ania Rafał – miłe to jak zawsze. Teraz już na spokojnie można porozmawiać a później udać się na posiłek, który jest naprawdę smaczny. Duża porcja makaronu z warzywami i sosem pomidorowym – naprawdę fajne!

6

Co by nie było za lekko, dzień po biegu wycieczka w góry. Byłem naprawdę zaskoczony, że mój organizm bardzo dobrze się sprawował. Wracając jeszcze do biegu, a bardziej do samej trasy, która była jednak trochę inna od pozostałych tras biegów górskich, w jakich brałem udział. Podsumowując, ostatecznie trasę nasuwa mi się jedno stwierdzenie – chcesz pobiegać w Tatrach Zachodnich, to musisz tam dobiec, a później wrócić.

Podziękowania dla Ani za kolejny miły i udany wyjazd szczególnie w drodze powrotnej. Uli i Rafałowi za gościnę, Królikowi za miłą imprezkę i oby Camper służył jak najdłużej. Moim partnerom za wsparcie: Buff Polska, ZmianyZmiany, Squeezy Polska, Xsocks Polska, GoPro Polska, Willa Jagniątków no i VegeRunners.

Zdjęcia: R. Gomółka, K. Krawczyk, A. Starzynski, Dare2b.

Miejsce open: 7/172; miejsce w kat. wiekowej: 4/78

DO GÓRY